niedziela, 3 lutego 2013

25


mam urodziny, a raczej miałam. dobrze jest nie zaznaczać tego dnia na facebookowym profilu, bo widzisz, kto pamięta naprawdę. przyjaciele zrobili mi niesamowitą niespodziankę, wpadając i jedzeniem, alkoholem, przekąskami i dwoma biletami na Happysad w Tychach, które były w papierowej kopertówce, wyglądającej na prawdziwą, z dedykacja od przyjaciół zza magicznej kurtyny.
wczoraj odwiedziła mnie rodzina i nawet nie czułam się nieswojo, jak to zwykle bywa.

mam dwadzieścia pięć lat. i po tym strasznym remoncie zamieszkam z Nią, Miłością mojego życia, z moim oddechem, z moją „Osobą”. nie będę musiała sobie wyobrażać, że przytula się do mnie w nocy, tylko tak będzie. będzie mnie budzić całusem, a ja mamrocząc mimowolnie będę niemiła.
mam dwadzieścia pięć lat i kończę studia, moje prace chcą wystawiać w Berlinie i Serbii. a dziś nawet zadzwoniła Pani mówiąc, że zakwalifikowałam się do drugiego etapu rekrutacji i jak dobrze pójdzie dostanę pracę. (trzymajcie kciuki, bo będzie nam o wiele lżej.)
mam dwadzieścia pięć lat i mam tyle, co jeszcze rok temu było nie do wyobrażenia. urodziny były dla mnie zawsze czymś strasznym, tragicznym bilansem porażek, a w tym roku? odpukać, sukcesy.
mam dwadzieścia pięć lat i jestem szczęśliwa.

remont w toku, jest to ciężki okres, bo już mieszkanie jest, ale jeszcze nie do użytku, pełno kompromisów, gdyż ona uwielbia ciepłe kolory, ja zimne, rustykalne. ale to nieważne. może pomalować jak chce, tylko niech będzie w tym pokoju i nigdy niech nie odchodzi.

chcemy razem zacząć pisać bloga, Ona napisze, czasem, coś mądrego, ja coś ugotuję, albo palnę głupotę, tylko zastanawiamy się nad nazwą. chcemy pokazać normalność i nudę.